Pistacje to jedne z tych orzechów, które trudno przestać jeść, kiedy już się zacznie. Zielonkawe, lekko słonawe, o wyjątkowym smaku – niby drobne, a jednak konkretne. Ale skąd się w ogóle biorą te małe cuda i co w nich takiego fajnego?
Czym jest pistacja i skąd pochodzi?
Drzewo pistacjowe pochodzi z rejonów Azji Środkowej i Bliskiego Wschodu. Najwięcej pistacji uprawia się dziś w Iranie, Turcji i Stanach Zjednoczonych (szczególnie w Kalifornii). Roślina lubi suche, gorące klimaty, a do pełnego dojrzewania potrzebuje sporo słońca i cierpliwości – bo zanim zacznie rodzić owoce, trzeba na to czekać nawet kilka lat.
Pistacja nie jest właściwie orzechem, tylko nasionem ukrytym w twardej łupinie. Rosną w skupiskach, trochę jak winogrona. Gdy dojrzeją, łupina sama lekko się rozchyla – to znak, że są gotowe do zbioru. Zbiory są zazwyczaj mechaniczne: całe drzewo się potrząsa, a pistacje spadają na siatki lub płachty. Potem trzeba je szybko wysuszyć, żeby się nie popsuły. Dopiero po tym trafiają do dalszej obróbki.
W sklepach najczęściej widzimy pistacje solone i prażone, ale warto wiedzieć, że pistacje nieprażone są równie smaczne, a przy okazji zachowują więcej ze swojego naturalnego smaku i wartości. Nie są poddawane obróbce cieplnej, więc mają więcej witamin i minerałów. Dla osób, które dbają o to, co jedzą – to dobra opcja.
Wartości odżywcze pistacji
No właśnie, co takiego mają w sobie pistacje? Sporo białka, zdrowe tłuszcze (te „dobre”, nienasycone), błonnik i mnóstwo składników mineralnych – magnez, fosfor, potas i żelazo. Są też źródłem witaminy B6, która wspiera układ nerwowy i pomaga w utrzymaniu dobrej odporności. Dzięki zawartości przeciwutleniaczy, pistacje mogą działać korzystnie na skórę i wzrok.
Choć pistacje są dość kaloryczne, nie trzeba się ich bać. Porcja dziennie (około garści) może być dobrą przekąską między posiłkami. Szczególnie jeśli wybierzemy pistacje nieprażone, bez dodatku soli i tłuszczu, dostarczymy sobie zdrowej energii bez zbędnych dodatków.
Pistacje w kuchni
W kuchni pistacje sprawdzają się świetnie. Można je chrupać solo, dodawać do musli, sałatek albo deserów. Dobrze pasują do ciast, zwłaszcza tych z kremami – nadają ciekawą teksturę i lekko orzechowy smak. Z pistacji robi się też masło pistacjowe, które działa podobnie jak masło orzechowe, ale ma bardziej kremowy i lekko słodkawy posmak. W kuchni włoskiej pistacje często trafiają do pesto, a w krajach Bliskiego Wschodu dodaje się je do baklawy i innych słodkości. W upalne dni warto wybrać się na lody pistacjowe – te robione na bazie prawdziwych pistacji, a nie tylko aromatów, mają kremową konsystencję i lekko orzechowy, naturalny smak.
Jeśli ktoś lubi eksperymentować, pistacje nieprażone można wrzucić do koktajlu, zrobić z nich pastę do smarowania pieczywa albo użyć jako panierki do mięsa lub tofu. Nadają potrawom nutę luksusu, ale bez przesady – to wciąż naturalny składnik, a nie kulinarna fanaberia.
Moda na czekoladę z pistacjami
Ostatnio pistacje robią też furorę w deserach, zwłaszcza w tak zwanej czekoladzie dubajskiej. To nie jest zwykła tabliczka – to coś w rodzaju małego, słodkiego dzieła sztuki. W środku znajduje się krem pistacjowy, ciasto kataifi (takie cienkie jak włosy nitki, przypominające trochę chrupiące ciasto filo) i pasta tahini, czyli sezamowa masa o lekko orzechowym posmaku. Całość zamknięta jest w warstwie czekolady, najczęściej białej lub mlecznej.
To połączenie smaków ze Wschodu – pistacje, sezam, słodycz i chrupkość – sprawia, że trudno się od niej oderwać. Wersje domowe też istnieją, ale oryginał to kawałek słodyczy, który rzeczywiście robi wrażenie. Jeśli ktoś lubi pistacje nieprażone, to w takiej czekoladzie ich smak czuć jeszcze wyraźniej – są miękkie, tłuste i mają swój charakterystyczny aromat.
Podsumowując – pistacje to nie tylko smaczna przekąska, ale i wartościowy składnik diety. Rośliny, z których pochodzą, mają długą historię, a same orzechy są doceniane przez kucharzy, dietetyków i wszystkich, którzy po prostu lubią dobrze zjeść. Czasem nie trzeba kombinować – wystarczy otworzyć garść łupin i cieszyć się ich smakiem. I tyle.
Artykuł sponsorowany